Obudziły mnie promyki Słońca, które muskały przyjemnym ciepłem moją twarz. Gdy otworzyłam oczy zauważyłam, że obok mnie leżą tylko Erica i Jasmine.
Gdzie jest Kumiko?- pojawiło się pytanie w moim umyśle. Nie budząc dziewczyn, wygrzebałam się z ciepłej pościeli i ruszyłam w stronę łazienki. Przemyłam twarz zimną wodą, aby się choć trochę rozbudzić. Przeczesałam palcami moje długie ciemne włosy, by wyglądały przynajmniej trochę przyzwoicie. Zeszłam na dół po białych schodach. Wszędzie panował chaos po wczorajszej imprezie. Gdy weszłam do kuchni zobaczyłam Kumiko, która zbierała puste kubeczki po napojach.
- Dzień dobry- powiedziała do mnie uśmiechając się.
- Dobry, dobry- odpowiedziałam jej tonem głosu o który sama siebie nawet bym nie podejrzewała. Był bardzo... Szczęśliwy i przyjazny? Chyba tak bym to nazwała gdybym musiała- pomóc ci?- zapytałam nagle.
- Umm. Tak, jeśli możesz- rzekła puszczając do mnie oczko.
Wyjęłam z szafki worek na śmieci i zaczęłam wszystko, co znalazło się na mojej drodze i było śmieciem, sprzątać.
Zanim Jasmine i Erica obudziły się, ja z Kumiko zdążyłyśmy wszystko posprzątać na błysk. Dumne ze swojej pracy zaczęłyśmy robić śniadanie. Ustaliłyśmy, że usmażymy jajecznicę z boczkiem. Gdy już kończyłyśmy i cudowny zapach ciepłego jedzenia rozchodził się po całym domu, po schodach zeszły Erica i Jasmine.
- Co to za cudowny zapach?- zapytała przeciągłym słodkim głosem Erica.
- Zapach życia- odpowiedziała jej Jasmine. Obie wybuchnęły głośnym śmiechem. Uśmiechnęłam się tylko pod nosem, nakładając jedzenie na talerze- tak poza tym- zaczęła Jasmine- to dzięki, że posprzątałyście tu. Odwdzięczę się wam jakoś- powiedziawszy to mrugnęła do mnie i Kumiko.
Gdy już zjadłyśmy śniadanie powiedziałam dziewczynom, że muszę niedługo być w domu. Kumiko powiedziała, że też zaraz musi iść więc pójdziemy razem. Zanim wyszłyśmy Jasmine powiedziała mi i Kumiko, że to będzie wyjątkowo dobry dzień dla nas. Nie zrozumiałam o co jej może chodzić, ale z grzeczności przytaknęłam.
Punkt widzenia Jasmine.
Poszły. Czas się wziąć za mój jakże cudowny plan. Uśmiechnięta pod nosem podeszłam do Erici.
- Widzę, że już coś knujesz- powiedziała i puściła mi oko- Zdradzisz mi szczegóły?- zapytała z zawadiackim uśmiechem.
- Przykro mi, ale nie tym razem. Jeśli się dowiedzą co robię zabiją mnie- odpowiedziałam.
Tak Erica wiedziała kim na prawdę jestem. Wiedziała, ale mnie nie uznała za dziwną i tym podobne. Powiedziałam jej o tym, ze jestem czarownicą rok temu. Jednak 11 lat przyjaźni nie poszło na marne. Mam najlepszą przyjaciółkę na świecie.
- Skoro to takie bardzo tajemnicze to ja już spadam do domu, żeby ci nie przeszkadzać. Poza tym jestem zmęczona- ostatnie zdanie powiedziała gdy wychodziła przez drzwi- Papa.
- Okej. Papa- posłałam jej uśmiech.
Dobrze. Zostałam sama. Czas na trochę czarów.
Punkt widzenia Neomi.
- Wróciłam!- wrzasnęłam gdy otworzyłam drzwi. Nie oczekiwałam żadnej odpowiedzi, ale jednak...
- Nareszcie.
Zza rogu wyłoniła się moja...
- Mamo? Co ci się stało?
Moja mama wyglądała... Zbyt dobrze. Ułożone blond włosy. Czemu blond?! Jeszcze wczoraj wieczorem była szatynką. Co się działo gdy mnie nie było?!
- Mi? Mi się nic nie stało. Ale tobie się stanie jeżeli jeszcze raz wyjdziesz z domu na noc i mnie nie zapytasz o pozwolenie!- powiedziała stanowczo.
Spojrzałam na nią. Była umalowana. Miała zrobione równe kreski, rzęsy przeczesane maskarą i usta umalowane jasną pomadką. Była ubrana w czarne spodnie, białą koszulę i czarny żakiet.
- M-mamo? Wychodzisz gdzieś?- zapytała lekko zmieszana.
- Tak, za 10 minut. Idę poszukać lepszej pracy. Nie po to kończyłam studia, żeby robić za kasjerkę. Wieczorem przejrzałam ogłoszenia w gazecie i podzwoniłam trochę.
- Umm.. Okej.. Fajnie. Może ja pójdę.. Na górę?
- Jak chcesz- odparła bez większych emocji.
Gdy weszłam do pokoju pierwsze co zrobiłam to podeszłam do mojego łóżka i dosłownie rzuciłam się na nie. Byłam padnięta po dzisiejszej nocy. Od razu zasnęłam.
***
Szłam korytarzem jakiegoś nie znanego mi zamku. Słyszałam głosy:
- Musimy zaatakować, gdy będzie nów. Wtedy będą najsłabsze!- powiedział potężny głos.
- Vladimirze mamy za mało czasu. Mogą wywołać z nami wojnę zanim będzie nów- powiedział łagodniejszy męski głos. Chwilę.. Znam ten głos.. To jest.. To..
***
Obudził mnie wrzask dochodzący z parteru. Wstałam jak oparzona i zbiegłam na dół. Zobaczyłam moją mamę stojącą nad rozbitym wazonem.
- Mamo, co tu się stało? - zapytałam niespokojnym głosem.
- Gdy przestawiałam wazon w oknie zobaczyłam przebiegającego kota no i.. No skutki widać na podłodze- powiedziała zirytowana sama na siebie.
- Przestraszyłaś się kota?- rzuciłam rozbawionym głosem. Mama tylko na mnie spojrzała swoim "groźnym" wzrokiem.
- Ostatnia pamiątka po nim roztrzaskana na milion kawałków- mama powiedziała po czym zakryła usta dłonią jakby myślała, że nie usłyszałam.
- Po tacie? Zanim nas zostawił? Czemu nie chcesz mi powiedzieć kim on jest? Czemu?- zaczęłam zadawać pytania, ale nie dostawałam żadnych odpowiedzi. Coraz bardziej byłam zdenerwowana. Nie mogłam znów się opanować.
- Skoro tak bardzo nie chcesz mi powiedzieć to sama się dowiem prawdy!- wykrzyczałam jej w twarz.
- Nie możesz... On jest zły..- mama zaczęła mówić przez łzy, ale ja już nie słuchałam i biegiem szłam do wyjścia w pośpiechu zakładając kurtkę i buty. Dowiem się prawdy, choćby nie wiem co!
***
Od dłuższego czasu szłam chodnikiem w blasku księżyca. Wokół nie było nikogo. Nawet ducha. Nie to żebym wierzyła w duchy, no ale cóż. Nikogo nie było. Nawet kota, którego by się wystraszyła moja mama. Zmęczona ciągłą wędrówką przystałam i usiadłam na krawężniku. Rozejrzałam się wokół siebie. Nie zauważyłam nic nadzwyczajnego. Spojrzałam w górę by popatrzyć na księżyc, ale moje oczy zatrzymały się na jednym z budynków. Moje serce zatrzymało się na krótką chwilę. Na dachu ot tak, zwyczajnie siedział sobie mężczyzna. Gwałtownie wstałam. Chciałam krzyczeć, ale nie potrafiłam wydusić z siebie słowa. Wciąż patrzyłam na mężczyznę, który podziwiał księżyc. Nagle odwrócił głowę w moją stronę, uśmiechnął się i zeskoczył z dachu na ziemię. O dziwo nic mu się nie stało. Na dodatek wylądował na nogach z gracją kota. Zaczął do mnie podchodzić. Dzieliło nas około 10 metrów. Przestraszyłam się. Moje źrenice maksymalnie się rozszerzyły, a w żyłach zaczęła buzować adrenalina. Rzuciłam się do ucieczki. A co innego miałabym zrobić? Zacząć walczyć z człowiekiem, który skoczył z 3 piętra i nic mu się nie stało? No chyba nie. Kiedy przebiegłam kilka metrów, gwałtownie zatrzymałam się, ponieważ przede mną ktoś stał odwrócony plecami. Osoba zaczęła się powoli odwracać w moją stronę. W końcu zobaczyłam twarz mężczyzny starszego ode mnie o kilka lat. Jego rysy twarzy były wręcz idealne. Oczy miał koloru głębokiej czerni, a włosy były w tym samym kolorze. Był o głowę wyższy ode mnie.
- Witaj, Neomi. Wiedziałem, że się znów spotkamy- powiedział zbyt spokojnym głosem.
Ogarnęła mnie fala niepokoju. Trzeźwy umysł powrócił. Znów zaczęłam uciekać. Dogonił mnie. Złapał mnie za szyję i obrócił nią pod dziwnym kątem. Poczułam bardzo ostry ból i usłyszałam chrzęst w karku. Zanim całkowicie odpłynęłam poczułam jak uderzam w asfaltową powierzchnię. Po chwili straciłam świadomość.
______________________________________________________
Długo mnie nie było. :) Ale wróciłam z nowym rozdziałem! :D Mam nadzieję, że wam się podobał. Umm.. Tak, on ją zabił, ale spokojnie. Wszystko się potem rozjaśni. :D Następny rozdział będzie prawdopodobnie w sobotę, a jeśli nie to w niedzielę następnego tygodnia. ;-;